piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 4

Violetta
- To wy nas zdradzacie? - Na co oni poszli w śmiech.
Spytałyśmy, to mało powiedziane. Raczej wykrzyczałyśmy im to w twarz.
- My gadaliśmy o was, dziewczyny! - Powiedział mój Tomi, na co odetchnęłam z ulgą.
- Dobra, dobra, koniec zabawy. No to co mój głupek i jego przyjaciel kombinują? - Spytała Francesca.
- Ej, a ja nie jestem twoim głupkiem? - Spytał Tomas z miną pokrzywdzonego psa.
- Ty jesteś głupkiem Vilu...
- A! To super!
Jeszcze się długo z nimi droczyłyśmy, a mój kochany mąż wspomniał o danej mi obietnicy, mianowicie ma powiedzieć mi za dwa dni. Więc jesteśmy umówieni. W pewnym momencie odwróciłam się i zobaczyłam jedną z wielu rzeczy, na które miałam ochotę. Wskazałam na budynek, a Francesca poszła ze mną. Idziemy na zakupy!

Marco
Wreszcie poszły... Miałem wreszcie czas porozmawiać z Tomasem o naszym planie wywiezienia dziewczyn gdzieś, na razie nie wiemy gdzie... To w ramach podróży poślubnej.
- Jakieś sugestie Tomas? Obiecałeś, że coś wymyślisz...
- No, jakoś nie miałem czasu...
- Wiedziałem. Jako twój wspaniały kumpel, pomyślałem i wymyśliłem...
- To cud! To cud! Marco pomyślał!
- Wenecję! - Dokończyłem.

*Dwa dni później*

Francesca
- Marco, gdzie mnie wieziesz? - Zapytałam. Miałam już dość tego, że obudziłam się w samochodzie z chustą przewiązaną na oczach.
- Niespodzianka!
Po chwili jazdy dojechaliśmy (WRESZCIE!). Nie zdejmując mi chusty, mój mąż poprowadził mnie nie wiadomo gdzie. W pewnym momencie wziął mnie na ręce.
- Marco, co się stało?
- Schody... - Odparł tylko.
- Jesteś wspaniałomyślny.
- Przecież wiem!
Nagle usłyszałam głos Violetty. Złapałyśmy się za ręce. Na trzy cztery chłopaki odsłonili nam widok na świat. Jesteśmy na lotnisku! Siedząc w samolocie, co chwila pytałam się Marco gdzie lecimy. On mówił, że to niespodzianka. Kolejna! Wytrzymać się nie da! W końcu poczułam znajomy zapach, taki, jaki jest we Włoszech! Jesteśmy w Wenecji! Przytuliłam się do Marco i udaliśmy się do hotelu.

Tomas
Następnego dnia obudziłem się obok mojej kochanej Violi. Objąłem ją w pasie. Ona tylko zaprzeczała i przewróciła się na drugi bok. No cóż, czasem trzeba przyznać dziewczynom rację. Ubrałem się, a z kieszeni spodni wyciągnąłem portfel. Moja żona spojrzała na mnie tym swoim powalającym wzrokiem 'Co znowu wymyśliłeś?' i sama poszła się przebrać. Zeszliśmy na dół a tam czekali już Fran i Marco. Poszliśmy nad wodę, a ja wynająłem łódkę. Francesca dziwnie pobladła i przełknęła ślinę. Wsiedliśmy do łódki, Violetta wychylała się i patrzała na to piękne miasto. Porobiłem jej kilka zdjęć. Jej przyjaciółka - wręcz przeciwnie, siedziała przytulona do Marco. W końcu leciutko popchnąłem Fran i przez przypadek ona prawie wypadła z łódki. Prawie, bo Marco ją złapał ją za rękę i pociągnął, teraz to ona leżała na nim. Mój kumpel przeszył mnie wzrokiem zabijającym od razu, lecz ja jestem taki wspaniały i żyję! Lecz czuję, że mam u niego przechlapane...

Świąteczna Fran:)
Jak widzicie, teraz ja tu wam napisałam xd
Przy okazji zapraszam na mojego drugiego bloga:
POZDRAWIAM,
Lena Tavelli;*

3 komentarze:

  1. hahaha pierwsza !
    Wenecja *.* ja myślałam, że Paryż.

    Ochh Tomaas ....

    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. supcio <333
    Wenecja ;*
    kochani <3
    czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3333
    Wenecja *.*
    Viomas <3
    Marcesca <3
    Pozdrawiam ;*
    Z niecierpliwością czekam na next ;******

    OdpowiedzUsuń