niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 2

Violetta

Tort był naprawdę przepyszny. Marco co chwila wstawał by coś obgadać z Tomasem.
-Jejku jak on sie trzyma na nogach taki upity?-zapytałam się mojego męzusia
-Pociesza go pewna myśl-powiedział
-Jaka?
-Niespodzianka
-No powiedz nawet swojej żonie nie powiesz????
-Nie-odpowiedział-Ide tańczyć. Ty też?-zapytał i sie przecudownie usmiechnął.
Kocham ten uśmiech. Jemu nie da się odmówić
-No dobra-wstałam i zaczęliśmy wirować na parkiecie.
Około 4 nad ranem goście zaczęli się zbierać aż w końcu zostaliśmy tylko ja Tomas i Marco z Fran?
-Co wy kombinujecie?-zapytała się Fran mojego męzusia bo Marco spał na stojącą.

Tomas

-My nic nie kombinujemy-odpowiedziałem poważnie
-Ale o co chodzi? Ja chcę do mamy.-zaczął majaczyć Marco
-Stary. To jest mój ślub i się tak nie upiłem? Jak to mozliwe?
-A może tak że na naszym ślubie było odwrotnie-zaśmiała się Fran
-Nie przesadzaj. Troszkę więcej wypiłem i już było odwrotnie-powiedziałem
-Taaaa Troszkę-skomentowała Viola
-A co myle się?
-Gdzie. Ty nigdy sie nie mylisz-powiedziała i zaczęła się śmiać.

Francesca

Viola zaczęła się śmiać jak jakaś głupia. Po chwili ja i Tomas też się śmialiśmy a Marco padł na podłogę i zaczął chrapać. Kiedy sie w końcu opanowaliśmy Tomas zaczął:
-Może Ci pomożemy-przybliżył się do Violi i cos jej wyszeptał na ucho na co ona się zachichotała
-Dam radę. Wyszłam za niego wiedząc w co się pakuję. I teraz dam radę-powiedziałam i podniosłam go aczkolwiek z ledwością.
-Pomożemy Ci. Dla nas to nie problem-powiedziała Viola i złapała Marco za ramię by nie upadł.
Ja złapałam Marco z drugiej strony a Tomas poszedł nam otworzyć samochód.
-A właściwie to kto będzie prowadził?-zapytał Tomas
-No ja mogę. Wypiłam tylko jeden kieliszek więc nic nam nie będzie-powiedziałam i usiadłam za kierownicą.
Oni wpakowali Marco do auta i ruszyliśmy. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy pod moim domem gdzie pomogli mi zanieść Marco do pokoju a sami pojechali spędzić noc a raczej ranek poślubny. Poszłam sie jeszcze szybko przebrać a jak położyłam się koło Marco myślałam że zaraz padnę. Tak od niego jechało alkoholem że koniecznie musiałam użyć odświeżacza.
-OD razu lepiej-powiedziałam na co mój Marcu szaczął coś nawijać
-Księżniczka Celestja. Uratuje nas.-i zaczął chrapać
Ja po chwili też zasnęłam niespokojnym trochę snem.

No to taki se rozdział. Sonia go nie napisała bo piszę teraz rozdział na swoim innym blogu. Liczę że Wam sie podoba. Liczę na szczere komentarze.
Pozdrawiam
~~Gabi Tavelli

5 komentarzy:

  1. supcio <333
    Viomas i Marcesca <33
    haha jaki Marcuś <3
    kochane Viomas pomogło *.*
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <333
    Viomas <3
    Marcesca <3
    Z niecierpliwością czekam na next ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha Marco xDDD hahahahaha
    Viooomas <3
    Marcesca <3

    Czeekam na next ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Super.:)
    Te teksty Marco rozbrajające. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. no normalnie boba nie umiałam tego przeczytać do końca bo tak się śmiałam a z Marco to już nie umiałam wytrzymać

    OdpowiedzUsuń